Robert Małecki, Zmora
Zmora/ Robert Małecki, Czwarta Strona 2021
Literatura polska, kryminał
Macie tak czasem? Sen. Powtarzalny. Śniący się co jakiś czas. Idziecie gdzieś wąskim korytarzem, jeszcze nie wiecie gdzie... Albo toniecie, rozpaczliwie machając rękami… Albo schodzicie do ciemnej piwnicy, przedzieracie się przez wąskie korytarze… Koszmary, które powodują, że budzimy się przerażeni i równocześnie oddychamy z ulgą, że to tylko sen.
Nasza bohaterka ma ten sam problem. Wciąż na nowo przeżywa ten sam sen. I budzi się przerażona. Panicznie boi się wody, a w śnie ciągle w niej tonie...
Kama wraca do rodzinnego Torunia. W Warszawie jej nie wyszło. Musi pogodzi się z porażką… Próbuje sklecić swoje życie na nowo. Jednak stare „zmory” powracają i nie dają jej odpocząć. Tuż po powrocie natyka się na Pawła Hałasa, producenta filmowego, który odpowiada za produkcję europejskiego programu dokumentalnego dla Netflixa o tajemniczych zaginięciach. Jedyną sprawą z Polski ma być zaginięcie 7.letniego Piotra Janochy, którego Kama widziała jako ostatnia. Na dodatek śledztwem w sprawie jego zaginięcia kierował jej ojciec Waldemar Kosowski.
„I wciąż mam w pamięci ten obraz: odrzucony i smutny chłopiec ze spuszczoną głową na wąskiej drodze między działkami. Tak wąskiej, jak jedna z moich blizn”.
Nagle, w jedno burzowe popołudnie, podczas beztroskiej zabawy w chowanego, Piotrek nagle znika. Rozpoczynają się nerwowe poszukiwania… Piotr nie zostaje odnaleziony.
Fabuła powieści przeskakuje między różnymi latami. Ukazuje to co wydarzyło się w roku 1986 a nawet 1983 i to, co wydarza się tu i teraz. Akcja toczy się równolegle. Z perspektywy Kamili Koseckiej (Kamy) i komisarza Lesława Korcza. W pewnym momencie linie stykają się ze sobą i dochodzi do zaskakującej konfrontacji.
W całej tej opowieści pojawia się także bardzo ważny wątek śmierci (zaginięcia?) matki Kamy. Trzeba rozdrapać pozornie zabliźnione rany i zmierzyć się z prawdą, która zaskakuje.
Czasem kłamstwo jest nieuniknione, spowodowane troską o najbliższą osobę. Kama to próbuje zrozumieć… „Nie mam mu za złe, że mnie oszukał. Rozgrzeszam go, bo nagle rozumiem, że gdybym miała dzieci broniłabym je przed taką traumatyczną prawdą każdym kłamstwem […]”.
Po raz kolejny stwierdzam, że Robert Małecki nie rozczarowuje (no może poza „Żałobnicą”, do której może wrócę i się przekonam 😉). Powieść wciąga a opisy Torunia sprawiają, że chce się tam być. Czytając książkę, cały czas ma się wrażenie, że powieść stworzył ktoś, kto bardzo dobrze zna to miasto. I tak też jest. Dodatkowo opisy te powodują, że chce się tam być. Przespacerować tą i tamtą uliczką, zerknąć na fasadę tego i tamtego budynku.
Na pewno się tam wybiorę ;)
Polecam miłośnikom kryminałów
JM
Komentarze
Prześlij komentarz